piątek, 3 stycznia 2014

Rozdział 19

- Ale jak to???
- Wczoraj dostałam telefon ze szpitala..., w Polsce... Moja babcia ma raka... Lekarze prosili, żebym przyjechała z Michelle, ponieważ jesteśmy jej jedyną rodziną. Musimy się nią zaopiekować.
- Kiedy macie samolot?
- Jutro, o 15.49.
- Jadę z tobą!
- Ale Nathan, a co z zespołem??? Macie przecież za tydzień trasę po Stanach. Poza tym nagrywacie płytę i kręcicie teledysk. Nie, Nathan, nie pojedziesz ze mną.
- Porozmawiam ze Scooter'em, przekonam go...
- Nie! Nie pozwolę ci, żebyś zostawił chłopaków w rozkwicie waszej kariery!
- Ale, Thalia...
- Rozumiem, że chcesz mi pomóc i ja ci za to bardzo dziękuję, ale nie pozwolę, żebyś przez moje życie zawalił swoje. Zostaniesz tutaj i koniec dyskusji.
- No dobrze...
Chłopak zrobił tą swoją smutną minkę, chcąc zmienić moją decyzję.
- Proszę Cię, nie próbuj na mnie wpływać tymi swoimi cud oczętami. Tym razem to nie zadziała.
- No cóż... Tylko proszę Cię, uważaj na siebie i Michelle.
- Obiecuję.
Nagle w mojej torebce zaczął dzwonić mój telefon. Na wyświetlaczu pojawił się numer Michelle.
- Halo?
- Thalia, proszę Cię. Wróć już do domu. Musisz się spakować i wyspać przed jutrzejszą podróżą.
- Jasne, już wracam.
- Znając życie Nathan jest z Tobą, więc jego też przyprowadź. Chłopaki mają coś do obgadania.
- Nie ma sprawy. Powiem mu.
- Dziękuję. Pa.
- Na razie.
Od razu jak się rozłączyłam, wstałam od stolika i zaczęłam kierować się w stronę wyjścia. Nathan podążył za mną. Szliśmy w ciszy trzymając się za ręce. Żadne z nas nic nie powiedziało, dopóki nie dotarliśmy pod moje drzwi.
- To ja już będę szedł.
- Nie musisz, chłopcy chcą z tobą pogadać. Poza tym ja też chciałabym żebyś został.
- Na prawdę?
- Tak, muszę się tobą nacieszyć przed wyjazdem.
Chłopak rozpromienił się, otworzył drzwi i puścił mnie pierwszą. Dżentelmen.
- Chelle, już jestem.
- Dobrze, idź na górę i się spakuj jakbyś mogła.
- No dobra. Idziesz ze mną? - zwróciłam się do chłopaka
- Zaraz przyjdę, zobaczę tylko co chłopaki chcieli, dobrze?
- Jasne.
Obdarzyłam go lekkim muśnięciem w policzek i skierowałam się na schody. Będąc w swoim pokoju, wyjęłam walizkę i otworzyłam szafę. Zaczęłam wyjmować jakieś ciuchy. Znalazłam nawet sukienkę, którą od Chris'a. Ją też wrzuciłam do torby. Gdy byłam w łazience, pakując kosmetyki, do pokoju wszedł Nathan. Po chwili szukania, znalazł mnie, zaszedł od tyłu i otulił swoim ramionami.
- Spójrz.
- Na co?
- Na nasze odbicie w lustrze. Ładnie Nam razem, nie sądzisz?
- No ładnie, ale zawsze mogłeś znaleźć ładniejszą, nie sądzisz? - zapytałam odwracając się do niego twarzą w twarz.
- Nie, nie sądzę. Nie ma piękniejszych od Ciebie.
- Kłamiesz, zawsze się takie znajdą.
- Możliwe, lecz nie dla mnie. Ja już znalazłem swój najpiękniejszy świat. - powiedział składając na moich ustach delikatne pocałunki.
- Dziękuję.
Trzeba przyznać, zarumieniłam się. Nikt mi jak dotąd nie mówił takich rzeczy, nawet Chris. Oddałam mu pocałunek i wyszłam z łazienki, a on podążył za mną. Sprawdziłam na zegarku, która jest godzina.
- O matko, czy to już naprawdę 22.00?
- No tak...
- Muszę iść spać, zostaniesz?
- Z wielką chęcią.
Poszłam wziąć szybki prysznic, przebrałam się w piżamę i wróciłam do pokoju. Chłopak zrobił to samo i szybko do mnie dołączył. Położył się obok mnie, a ja wtuliłam się w jego tors. Chyba wyczuł, że nad czymś się zastanawiam, więc zapytał:
- O czym tak myślisz?
- O babci. Boję się, że ją stracę, że nie przetrwa tej walki.
- Ej, nie myśl tak. Na pewno da radę. Jeśli swój charakter masz po części od niej, to na pewno to przejdzie.
- Myślisz?
- No pewnie.
- Nathan...
- Co takiego, kochanie?
- Dziękuję...
- Za co?
- Za wszystko...
Zamknęłam oczy i momentalnie zasnęłam.


***************************
Hej hej! Wróciłam po kolejnej dłuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuugiej przerwie. Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodoba. Szczerze mówiąc, zupełnie nie miałam na niego pomysłu. I przepraszam, że taki krótki.
Gabi:)