piątek, 3 stycznia 2014

Rozdział 19

- Ale jak to???
- Wczoraj dostałam telefon ze szpitala..., w Polsce... Moja babcia ma raka... Lekarze prosili, żebym przyjechała z Michelle, ponieważ jesteśmy jej jedyną rodziną. Musimy się nią zaopiekować.
- Kiedy macie samolot?
- Jutro, o 15.49.
- Jadę z tobą!
- Ale Nathan, a co z zespołem??? Macie przecież za tydzień trasę po Stanach. Poza tym nagrywacie płytę i kręcicie teledysk. Nie, Nathan, nie pojedziesz ze mną.
- Porozmawiam ze Scooter'em, przekonam go...
- Nie! Nie pozwolę ci, żebyś zostawił chłopaków w rozkwicie waszej kariery!
- Ale, Thalia...
- Rozumiem, że chcesz mi pomóc i ja ci za to bardzo dziękuję, ale nie pozwolę, żebyś przez moje życie zawalił swoje. Zostaniesz tutaj i koniec dyskusji.
- No dobrze...
Chłopak zrobił tą swoją smutną minkę, chcąc zmienić moją decyzję.
- Proszę Cię, nie próbuj na mnie wpływać tymi swoimi cud oczętami. Tym razem to nie zadziała.
- No cóż... Tylko proszę Cię, uważaj na siebie i Michelle.
- Obiecuję.
Nagle w mojej torebce zaczął dzwonić mój telefon. Na wyświetlaczu pojawił się numer Michelle.
- Halo?
- Thalia, proszę Cię. Wróć już do domu. Musisz się spakować i wyspać przed jutrzejszą podróżą.
- Jasne, już wracam.
- Znając życie Nathan jest z Tobą, więc jego też przyprowadź. Chłopaki mają coś do obgadania.
- Nie ma sprawy. Powiem mu.
- Dziękuję. Pa.
- Na razie.
Od razu jak się rozłączyłam, wstałam od stolika i zaczęłam kierować się w stronę wyjścia. Nathan podążył za mną. Szliśmy w ciszy trzymając się za ręce. Żadne z nas nic nie powiedziało, dopóki nie dotarliśmy pod moje drzwi.
- To ja już będę szedł.
- Nie musisz, chłopcy chcą z tobą pogadać. Poza tym ja też chciałabym żebyś został.
- Na prawdę?
- Tak, muszę się tobą nacieszyć przed wyjazdem.
Chłopak rozpromienił się, otworzył drzwi i puścił mnie pierwszą. Dżentelmen.
- Chelle, już jestem.
- Dobrze, idź na górę i się spakuj jakbyś mogła.
- No dobra. Idziesz ze mną? - zwróciłam się do chłopaka
- Zaraz przyjdę, zobaczę tylko co chłopaki chcieli, dobrze?
- Jasne.
Obdarzyłam go lekkim muśnięciem w policzek i skierowałam się na schody. Będąc w swoim pokoju, wyjęłam walizkę i otworzyłam szafę. Zaczęłam wyjmować jakieś ciuchy. Znalazłam nawet sukienkę, którą od Chris'a. Ją też wrzuciłam do torby. Gdy byłam w łazience, pakując kosmetyki, do pokoju wszedł Nathan. Po chwili szukania, znalazł mnie, zaszedł od tyłu i otulił swoim ramionami.
- Spójrz.
- Na co?
- Na nasze odbicie w lustrze. Ładnie Nam razem, nie sądzisz?
- No ładnie, ale zawsze mogłeś znaleźć ładniejszą, nie sądzisz? - zapytałam odwracając się do niego twarzą w twarz.
- Nie, nie sądzę. Nie ma piękniejszych od Ciebie.
- Kłamiesz, zawsze się takie znajdą.
- Możliwe, lecz nie dla mnie. Ja już znalazłem swój najpiękniejszy świat. - powiedział składając na moich ustach delikatne pocałunki.
- Dziękuję.
Trzeba przyznać, zarumieniłam się. Nikt mi jak dotąd nie mówił takich rzeczy, nawet Chris. Oddałam mu pocałunek i wyszłam z łazienki, a on podążył za mną. Sprawdziłam na zegarku, która jest godzina.
- O matko, czy to już naprawdę 22.00?
- No tak...
- Muszę iść spać, zostaniesz?
- Z wielką chęcią.
Poszłam wziąć szybki prysznic, przebrałam się w piżamę i wróciłam do pokoju. Chłopak zrobił to samo i szybko do mnie dołączył. Położył się obok mnie, a ja wtuliłam się w jego tors. Chyba wyczuł, że nad czymś się zastanawiam, więc zapytał:
- O czym tak myślisz?
- O babci. Boję się, że ją stracę, że nie przetrwa tej walki.
- Ej, nie myśl tak. Na pewno da radę. Jeśli swój charakter masz po części od niej, to na pewno to przejdzie.
- Myślisz?
- No pewnie.
- Nathan...
- Co takiego, kochanie?
- Dziękuję...
- Za co?
- Za wszystko...
Zamknęłam oczy i momentalnie zasnęłam.


***************************
Hej hej! Wróciłam po kolejnej dłuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuugiej przerwie. Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodoba. Szczerze mówiąc, zupełnie nie miałam na niego pomysłu. I przepraszam, że taki krótki.
Gabi:)

czwartek, 7 lutego 2013

Versatile Blogger Awards :)

Naprawdę, nie spodziewałam się nominacji dla tego bloga. To dla mnie naprawdę wiele znaczy ^^ Za nominację dziękuję asi0987 oraz Frajerce Sykes.

Każdy nominowany blogger powinien wykonać kilka rzeczy:
- podziękować nominującemu na jego blogu,
- pokazać nagrodę Versatile Blogger u siebie,
- ujawinić 7 faktów dotyczących samego siebie,
- nominować 10 blogów, które jego zdaniem na to zasługują,
- poinformować o tym fakcie autorów nominowanych blogów.

7 faktów o mej osobie:
1. Urodziny mam tydzień po Jay'u McGuinessie.
2. Uwielbiam spędzać czas z moją przyjaciółką.
3. Jestem straaaasznie leniwa, jeśli chodzi o sprzątanie.
4. Mam 2 braci (młodszych).
5. Nienawidzę szpinaku i brukselki.
6. Uwielbiam trylogię "Igrzyska Śmierci".
7. Jaram się Kubą Gierszałem.

Nominuję:
1. http://pleasestaywithmebaby.blogspot.com
2. http://now-a-whispers-calling-me.blogspot.com
3. http://zycietoniebajkatw.blogspot.com
4. http://follow-the-dream-the-wanted.blogspot.com
5. http://thewaythatyoublameme.blogspot.com
6. http://ifoundyouinthepouringrain.blogspot.com
7. http://thelastoftw.blogspot.com
8. http://marzeniemmoimjesteswlasniety.blogspot.com
9. http://thewantedstoriesnel.blogspot.com
10. http://moments-of-weakness-story.blogspot.com

czwartek, 27 grudnia 2012

Rozdział 18

Wstałam dziwnie wcześnie, bo o 6.49. Ale to lepiej. Wszyscy jeszcze spali, a ja mogłam posiedzieć w końcu w ciszy. Ubrany tylko w moją piżamę, składającej się z długich, luźnych spodni w kolorze granatowym oraz luźnej, beżowej koszulce z krótkim rękawem, na której widnieje napis: "My heart belong to you", zeszłam na dół, do kuchni. Zrobiłam sobie płatki i z miską w dłoni udałam się do salonu. Włączyłam telewizor na jakiś kanał muzyczny. Puszczali coś w stylu ploteczek ze świata showbiznesu. Zostawiłam. Tak po prostu, z nudów. "To była tylko gra?!? Czy zdrada Kristen była była fikcją?!?", "One Direction czy The Wanted - który boysband jest lepszy?". Denerwowało mnie już to. Zawsze ich porównywali. Czemu??? Sama nie wiem. Można by powiedzieć, że są oni dwoma różnymi światami. W pewnym momencie poruszyli temat związków. Tak jak myślałam, informacje o mojej osobie już się rozprzestrzeniły w świat. "Jak widać, najmłodszy członek zespołu, Nathan Sykes, także znalazł sobie dziewczynę. Najbardziej rozchwytywana przez fanki 1/5 bandu umawia się z 18-letnią Thalią Keegan." Świetnie - pomyślałam. Nie miałam ochoty tego dalej oglądać, więc przełączyłam na kanał muzyczny. Obejrzałam pare teledysków i wyłączyłam całkiem telewizor. Nagle ktoś zapukał do drzwi. O 7 rano?!? Spojrzałam przez judasza i zobaczyłam Chris'a. Z niechęcią otworzyłam, bo obudziłby wszystkich domowników.
- Czego tu chcesz???
- No jak to czego?!? Żebyś do mnie wróciła!!!
- Tobie się chyba domy pomyliły! O ile się nie mylę Patricia mieszka na Baker Street 15...
- Ale ja wiem, gdzie ona mieszka. I tak wogóle mam gdzieś tą zdzirę!
 - A co? Znudziła ci się już?
- Zdradziła mnie...
- No proszę! To teraz wiesz jak ja się czułam, gdy ty mi to robiłeś...
- Wiem, przemyślałem wszystko. Ja się zmienię, ale proszę, daj mi ostatnią szansę.
- Chris, ja nie mogę...
- Ale, Thalia, ja dopiero teraz zrozumiałem ile ty dla mnie znaczyłaś i znaczysz nadal.
- Chris, ja już sobie ułożyłam życie, z Nathanem. Ty też to zrobisz. Znajdziesz dziewczynę, która cię pokocha, mocniej niż ja, a ty odwzajemnisz to uczucie. Możliwe, że będziecie sobie przeznaczeni już na wieki wieków i będziecie mieli gromadkę ślicznych dzieciaków. Ale to nie będę ja, przykro mi...
- Powiedz mi tylko: kochasz go?
- Oczywiście, że go kocham.
- Opiekuje się tobą?
- Pewnie, czasami nawet trochę aż za bardzo, ale pokazuje mi przez to jak bardzo on kocha mnie.
- Dobrze. To ja już pójdę, nie będę ci psuł dnia. Do zobaczenia.
- Chris?
- Tak?
- Zostaniemy przyjaciółmi?
- Jasne, z miłą chęcią.
Można było zauważyć, że był przygnębiony. Kiedy wyszedł, mój telefon się nagle odezwał. Dostałam sms'a od Liam'a.
"Chciałbyś mi pomóc? Mam duży kłopot... xxx Liam"
W odpowiedzi wystukałam:
"Pewnie, zaraz przyjdę, tylko daj mi adres, bo nie miałam okazji zawitać w twoich skromnych progach :) xx T."
Chłopak przesłał mi adres. Ubrałam się w luźną tunikę w grube, czarno-białe paski, beżowe rurki i czarne conversy. Wzięłam do tego czarną torbę z Nike, w której miałam wszystko spakowane. Wyszłam z domu i ruszyłam w poszukiwaniu danego adresu. Szłam i szłam, ale w końcu dotarłam. Dom był dosyć okazały. Podeszłam do furtki i zadzwoniłam domofonem. Odebrał jakiś chłopak, ale nie był to na pewno Liam.
- Halo???
- Cześć, ja do Liam'a.
Bramka się otworzyła. Weszłam niepewnie na posesję. Zauważyłam, że przez okno wyglądają cztery głowy. Spuściłam głowę i uśmiechnęłam się pod nosem. Zapukałam do drzwi. Otworzyli mi ci sami, co obserwowali mnie przez okno.
- Ty musisz być tą słynną Thalią! Jestem Zayn. - chłopak wyciągnął do mnie rękę
- Czemu "słynna"?
- Liam cały czas o tobie nawija. Chociaż się nie dziwię, taka dziewczyna... Sam bym się skusił...
- Te, Harry, opanuj swoje loki i myśli!!! - powiedział Liam, który właśnie schodził po schodach - Uważaj na niego, jest strasznym podrywaczem.
- Ej, no!!! Wszystko słyszałem!!! Ale to prawda, też bym na twoim miejscu uważał na siebie.
- Dobra, nie pogrążaj się, Styles. Thalia ma chłopaka.
- Kto jest tym szczęściarzem???
- To już raczej nie powinno cię obchodzić. Znasz już Harry'ego i Zayn'a. Ci dwaj to Louis i Niall.
- Miło mi was poznać.
- To ty się rozgość, a ja pójdę ogarnąć mój pokój do końca.
- Pewnie.
Usiadłam na kanapie w salonie. Chłopaki mieli włączony ten sam kanał, który ja oglądałam w domu. Ciekawe czy widzieli od początku...
- Ej, mam pytanie. Gdzie jest toaleta?
- Chodź, zaprowadzę cię. - zaoferował się Harry
- Dzięki, ale wystarczy, że powiesz mi gdzie jest, a ja znajdę sobie sama.
- Nie. I tak pójdę z tobą.
Harry zaprowadził mnie do łazienki na 1. piętrze. Mogłam tylko podejrzewać, że należała ona do niego. Weszłam pierwsza i kiedy chciałam zamknąć drzwi, chłopak przytrzymał je nogą tal, że było to niemożliwe.
- Mógłbyś zamknąć te drzwi?!
- Mógłbym, ale tego nie zrobię.
- Dlaczego niby?!
- Bo mi się nie chce, ślicznotko...
- Zarywasz do mnie?!
- To moja wina?! No powiedz mi, czy to moja wina, że jesteś taka pociągająca???
- Jesteś...
- Jaki? Przystojny, uroczy, mądry, słodki?
- Jesteś przeciwieństwem tego! Zamknij te drzwi albo...
- Albo co? Pójdziesz do Liam'a? Proszę bardzo, droga wolna! Nie boję się go! Tak czy siak, kiedyś cię zdobędę!
- Pierdol się, Styles!!!
Odepchnęłam go w stronę drzwi do jakiegoś pokoju i zbiegłam po schodach. Niestety chłopak mnie dogonił.
- Kur*a no!!! Daj mi spokój!!!
- Taka ładna dziewczyna, a tak klnie??? Pociągasz mnie coraz bardziej. - mówić to, uniósł do góry jedną brew
- Mam cię dość! Rozumiesz?! Po 10 min. mam cię serdecznie dość! Pogratuluj Liam'owi takiego świetnego przyjaciela! A teraz, żegnam!
Wypadłam z tego domu jak burza. Wszystkie nerwy wzięły nade mną górę. Nienawidzę go, nienawidzę!!! Z całego serca!!!
Postanowiłam pójść do Bianci. Ona jedyna mi pomoże. Zresztą sama mówiła, że mogę do niej przychodzić, nie zważając na porę. Akurat od chłopaków z 1D było to raptem 5 min. drogi, więc miałam okazję, żeby trochę ochłonąć. Po drodze dostałam sms'a. Nadawca: Nathan. Treść: "Thalia, spotkajmy się. Muszę ci to wszystko wyjaśnić. Kocham cię i przepraszam :** xx" Odpisałam mu: "Niech ci będzie. O 14.30 w Starbucksie. Tylko ostrzegam, mam później inne plany, więc będę miała mało czasu." Odpowiedź dostałam niemalże od razu. Chłopak napisał tylko: "Dziękuję :* Będę na pewno. xx"
Doszłam do bloku Bianci. Zadzwoniłam domofonem, ale nikt nie odbierał. Czyżby upojna noc u boku Loczka??? Zrezygnowana szłam powoli w stronę kawiarni. Była już 14.20, a mi zostało jeszcze ok. kilometr, żeby się tam dostać. No cóż, zaczęłam biec...

*** Perspektywa Nathan'a ***
Godzina: 14.15. Denerwuję się, tak jakbym zaraz miał zdawać jakiś mega ważny egzamin. Podeszła do mnie kelnerka. Młoda, zgrabna, buźka śliczna... Ale co ja gadam, czekam przecież na jeszcze piękniejszą. Zapytała o zamówienie. Poprosiłem o szklankę wody.
Godzina: 14.20. Powinna już tu być. Zawsze przychodziła przed czasem, o co chodzi??? Kelnerka przyniosła mi wodę. Już chciałem wziąć łyk, kiedy zauważyłem, że na spodzie była przyczepiona karteczka. Numer telefonu. Zaśmiałem się do samego siebie.
Godzina: 14.30. Połowy szklanki już nie ma. Gdzie ona jest? A jak coś jej się stało? Może ona teraz leży w szpitalu, a ja o tym nie wiem?!? A jednak nie, nic jej się nie stało. Przyszła. Można było poznać, że biegła. Jej włosy były rozwiane przez wiatr, a na brzoskwiniowych policzkach zagościły rumieńce. Zauważyła mnie. Nie chętnie, ale powoli podeszła do stolika.

*** Perspektywa Thalii ***
- Cześć. Dziękuję ci, że przyszłaś. Strasznie mi na tym zależało.
- Wiem, dlatego przyszłam.
- Posłuchaj mnie, słońce. Kocham ciebie i tylko ciebie będę zawsze kochał. Zrozum poniosło mnie. Martwiłem się o ciebie. Po tym zdarzeniu z Chris'em i wogóle... Najzwyczajniej w świecie, bałem się o ciebie. To stąd ta nadmierna troska. Proszę cię, ja cię kocham. Zrobię dla ciebie wszystko, tylko proszę, przebacz mi. Błagam...
- Nathan, ja nie wiem, co mam ci powiedzieć. To prawda, zraniłeś mnie tamtymi słowami. Poczułam się tak, jakbyś wogóle nie miał do mnie zaufania. No ale związki, to przecież nie tylko szczęśliwe chwile u boku drugiej osoby, ale też rozterki, kłótnie, rozpacze. Ale mimo to ja nie mogę...
- Thalia...
Głos mu się załamywał,a do oczu nachodziły łzy.
- Ja nie mogę tak dłużej żyć, dlatego...
Zadzwonił telefon. Nie mój, ale Nathan'a. Nie odebrał go.
- Kto ma takie wyczucie?
- Jay, ale nie mówmy teraz o tym. Mów dalej...
- Brakuje mi ciebie jak cholera. Ja wiem, że to był tylko jeden dzień, ale ja tęskniłam. Nawet nie wiesz jak bardzo... Dlatego ja ci wierzę i przyjmuję twoje przeprosiny, ale nie tylko ty tu zawiniłeś... Mogłam ci powiedzieć, że wychodzę. A wy, w szczególności ty, martwiliście się o mnie. Nie zauważyłam tego, że mam tak wspaniałych przyjaciół i chłopaka. Dlatego ja też chcę cię  przeprosić.
- Ale...
- Przestań. Nie próbuj mi teraz wmawiać, że nic nie zawiniłam, bo oboje wiemy, że to jeden wielki fałsz.
- To znaczy, że między nami wszystko w porządku???
- Tak... Ale... Nath, ja muszę ci coś powiedzieć...
- Co się stało???
Widać było, że się zmartwił. No ale kiedyś muszę mu to w końcu powiedzieć.
- Boję się, że to będzie miało ogromny wpływ na nasz związek.
- Obiecuję ci, że nie ważne co to będzie, moje uczucia do ciebie się nie zmienią.
- Nathan, ja muszę wyjechać...

************************
Boże, jaka porażka... Przepraszam was za to. Mam nadzieję, że nie jesteście złe. Rozdział koszmarny, a końcówka to już wogóle. Mimo wszystko będę wdzięczna za jakiekolwiek komentarze.
Pozdrawiam,
Gabi :)

Zapomniałabym!!! Razem z jedną z dziewczyn z #TWFanmily prowadzę bloga z imaginami. Serdecznie zapraszam :3

piątek, 2 listopada 2012

Rozdział 17

Nie dokończyłam, bo do chłopaka zadzwonił telefon.
- Nathan, proszę cię. To jest naprawdę ważne...
- To mi zajmie tylko chwilę. Dasz mi 5 min???
- No dobrze.
- Dziękuję, słońce. - powiedział, delikatnie muskając moje usta
Nie odezwałam się, tylko wyszłam z pokoju, żeby mógł spokojnie porozmawiać. Nie chciałam mu przeszkadzać. Byłam przygnębiona, że mimo mojej próby, nie mogłam mu powiedzieć, o czymś, co nurtuje mnie od jakiegoś czasu...
Postanowiłam pójść na spacer. Chciałam iść sama, mogłam wtedy wszystko przemyśleć. Ubrałam się w >>>TO<<<. Do torby włożyłam notatnik, mój ukochany telefonik, słuchawki, portfel i inne niezbędne mi do życia dodatki. Dokąd zmierzam, nie mam pojęcia... W końcu zdecydowałam się na park. To było najlepsze miejsce na rozmyślanie. Słuchawki włożyłam do uszu zaraz po wyjściu z domu. Nikt nawet nie zauważył, że mnie nie ma. Wszyscy byli zajęci tym, że głowa ich boli, bo to przez tą wczorajszą imprezę. Wszyscy mają mnie w dupie. Nawet Nathan... Ważniejszy jest dla niego jakiś głupi telefon od kumpla. Ważniejsze od tego co chcę mu przekazać...
Kiedy doszłam do parku, w moich słuchawkach słychać było pierwsze dźwięki "Someday" mojego kochanego zespołu - Nickelback.
Usiadłam pod jakimś drzewem. Z torby wyciągnęłam swój notatnik. To nie był zwykły zeszyt. To mój pamiętnik... Tak wiem, to dziecinne. Ale tylko w ten sposób mogę przelać moje uczucia na papier. Wiersze i piosenki odpadają. Zaczęłam pisać: "Drogi Pamiętniku! Nareszcie znalazłam w sobie odwagę, żeby powiedzieć o tym Nathan'owi, ale on mnie zignorował. Wolał pogadać ze swoim kumplem o codziennych rzeczach... O takich, o których mógł z nim pogadać, chociażby po tym, jak powiedziałabym mu prawdę... Ale z drugiej strony boję się konsekwencji. Jak mnie zostawi? Wyprze się mnie? Skończymy tak, że mimo, iż się znamy, można by powiedzieć, że wręcz doskonale, on będzie udawał, że widzi mnie pierwszy raz w życiu. A ja tak nie chcę... Wiem, że rzadko mówiłam mu: "Kocham Cię", ale tak jest naprawdę. Mogłabym nawet teraz, wstać i wydrzeć się na całe gardło: "NATHAN, KOCHAM CIĘ!!! JESTEŚ CAŁYM MOIM ŚWIATEM!!!". Boję się, najprawdziwiej w świecie się boję... Lecz, jeśli on mnie kocha równie mocno jak ja jego, powinien mnie zrozumieć. Wesprzeć mnie, doradzić co mam zrobić... Teraz mogę tylko rozważać warianty... Wszystko okaże się, jak znowu nabiorę odwagi, bo teraz straciłam ją już doszczętnie..."
Zamknęłam zeszyt i włożyłam go z powrotem do torby. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Godzina 18.18. "Ciekawe kto o mnie myśli?" - pomyślałam. Wracając do domu, wpadł na mnie mały chłopiec. W jego oczach widać było strach. Ciuchy potargane, w niektórych miejscach było nawet widać plamy z krwi. On sam z siebie przytulił mnie. Zrobiłam to samo. Od razu można było poczuć, że chłopak był przemarznięty.
- Jak się nazywasz? - zapytałam łagodnym i delikatnym tonem
- Ja... jestem Mike.
- Uciekłeś z domu?
- Tego nie można nazwać domem. Może ma w nazwie to słowo, ale to jest istne piekło.
- Dlaczego tak sądzisz?
- Moja mama zmarła dwa miesiące temu. Ojciec jest pijakiem. Znęca się nade mną psychicznie i fizycznie, a poza tym w chwili obecnej mieszkam w domu dziecka...
- A tam nie jest ci lepiej???
- Ani trochę. Opiekunki też nas biją, głodzą nas. Wystarczy jeden wybryk, a zostajesz ukarany laniem i paroma dniami bez jedzenia.
- Jesteś głodny?
- I to bardzo.
- To chodź, pójdziemy coś zjeść.
Wzięłam małego za rękę. Szliśmy tak chodnikiem, aż dotarliśmy do jakiejś tutejszej knajpki. Nawet jej nie znam.
- Ile masz lat, Mike?
- 8, ale już jutro skończę 9.
- To poważny już wiek.
Rozmawialiśmy tak do godziny 19.30. Ale w końcu nadszedł czas, żebym wracała powoli do domu.
- Obiecaj mi, że wrócisz do ośrodka. A ja cię jutro odwiedzę.
- Obiecuję. A ty mi obiecasz, że przyjdziesz?
- Obiecuję.
Odprowadziłam go pod bramę ośrodka, a na pożegnanie przytuliłam małego.
Czułam, że wiele mnie z nim łączy. Wiedziałam, co on czuje. Starał się na zewnątrz być silny, że wszytsko przezwycięży, ale w środku była pustka. Brakowało nam obojgu rodziców i ich miłości. Zawsze zazdrościłam dzieciom, które miały pełną rodzinę. I nie chodzi mi o to, że Michelle się mną źle zajmowała. Było wręcz przeciwnie, ale nigdy nie mogłam od niej dostać takiej miłości, jaką darzyli mnie rodzice, kiedy jeszcze żyli. Mike czuł to samo. Jego mama zmarła, a ojciec... Strach pomyśleć, co się działo u niego w domu... Namówię Michelle i Max'a na adopcję. Będę im tak długo truła dupę, dopóki się nie zgodzą.
W domu byłam o 20. Dopiero, gdy weszłam do salonu, przypomniałam sobie, że byłam umówiona z Liam'em do kina. W salonie, na kanapie siedział Nathan, a na przeciwko niego w fotelu - Liam. Po minie Nath'a można było zauważyć, że coś było na rzeczy.
- Cześć, skarbie. - podeszłam do mojego chłopaka i pocałowałam go namiętnie w usta, żeby go trochę rozluźnić
- Hej. Czy moja mała dziewczynka wie do czego służy telefon???
- Ależ oczywiście, że wiem. Tylko, że jak byłam w parku, to słuchałam muzyki i mi się wziął rozładował.
Zwróciłam się w stronę Liam'a.
- Przepraszam cię, Liam, ale zupełnie mi z głowy wyleciało. Moglibyśmy przełożyć kino na kiedy indziej???
- Pewnie. Odezwę się do ciebie jutro, dobrze???
- Jasne.
- To super. Ja już pójdę, nie będę wam przeszkadzał.
- Tak będzie najlepiej. - powiedział szeptem Nathan
- Jeżeli chcesz, to możesz zostać. Nie przeszkadzasz nam. - w tej samej chwili poczułam na sobie karcący wzrok Nathan'a
- Nie naprawdę, pójdę już, bo z chłopakami jedziemy jutro do USA i wypadałoby się spakować.
- No tak, też prawda. Zdzwonimy się w sprawie kina.
- Pewnie. Do zobaczenia.
Odprowadziłam chłopaka do drzwi. Kiedy tylko wyszedł, Nathan rozpoczął swoje "przesłuchanie".
- Thalia, gdzie ty byłaś?!?!
- Byłam się przejść po parku.
- Ale czemu mi nie powiedziałaś? Poszedłbym z tobą.
- Czy ja dobrze cię zrozumiałam?!
- Przekonajmy się!
- To, że jestem twoją dziewczyną, oznacza, że mam ci  się ze wszytkiego spowiadać, i że nie mogę wyjść nawet na głupi spacer sama, chociaż raz?!
- Nie ze wszytskiego, ale z większość! I może mi jeszcze teraz powiesz, że nagle przeszkadza ci moje towarzystwo?!
- Dobrze wiesz, że nie o to mi chodzi, więc nie odwracaj kota ogonem! Kocham twoje towarzystwo, ale czasami też muszę pobyć sama!
- Od jakiegoś czasu stałaś się taka tajemnicza. Praktycznie nikogo nie informujesz, gdy gdzieś wychodzisz! Może ty masz kogoś na boku?!?!
- Ty... Jak możesz?!?! Wyjdź stąd!!!
- Thalia, ja prze...
- Wyjdź!!!
Podeszłam do drzwi i otworzyłam przed nim. Jak on mógł tak pomyśleć?!?! Kocham go nad życie, gdyby tylko on o tym wiedział... Oczy zaszkliły mi się łazami.
- Thalia...
- Idź już. Odezwę się do ciebie niedługo.
Chłopak ze spuszczoną głową wyszedł z mieszkania. Odwróciłam się, by pójść do swojego pokoju, a zobaczyłam całą gromadę. "Świetnie..." pomyślałam.
- Thalia, on... - zaczął Jay
- Proszę, dajcie mi spokój. Ja muszę isć do pokoju. Przepuśćcie mnie.
Oni posłusznie mnie usłuchali. Otworzyłam drzwi, weszłam do pokoju i włączyłam muzykę. Tak zasnęłam.


*****************************
Proszę was, nie zabijcie mnie za to. Może to przez to, że miałam długą przerwę od pisania... Nie wiem. W każdym bądź razie, przypominam, że 8 komentów = kolejny rozdział. Rozdział dedykuję wszytstkim, którzy czytają moje opowiadanie :)

niedziela, 28 października 2012

Wróciłam!!! :)

No więc tak. Po baaaaaaaaaaaaardzo długiej przerwie od bloga z powodów osobistych postanowiłam wrócić do pisania. Ja wiem, że ta informacja nie zmieni waszego życia na lepsze i wogóle, bo kto chciałby czytać takie, że się tak wyrażę, gówno. No ale cóż...

A tak poza tym, to potrzebuję waszej pomocy. Zastanawiam się, czy kontynuować opowiadanie, czy też może zacząć pisać imaginy. Pomóżcie mi, proooooszę. Swoje zdanie wyrażajcie w komentach. Ilość zadecyduje :) Do kiedy czas??? Może do jutra :)

sobota, 19 maja 2012

Rozdział 16

Rano obudziłam się wtulona w Nathana. Całe szczęście jeszcze spał, więc mogłam w spokoju się ogarnąć. Wciągnęłam na siebie zielone szorty, T-shirt z Ciastkiem, a do tego zwykłe czarne trampki. Włosy spięłam w luźny warkocz. Rzęsy przejechałam maskarą, a na usta nałożyłam odrobinę błyszczyku. Wyszłam z łazienki po pół godziny, ale chłopak jeszcze spał. Postanowiłam zejść na dół, żeby zobaczyć w jakim stanie jest reszta ekipy. Nie było aż tak źle, jak przepuszczałam, ale mogło być lepiej... Postaram się opisać jak najdokładniej. Tom, Jay, a pomiędzy nimi Bianca spali na blacie w kuchni. Najgorsze było to, że cały zlew był upieprzony wymiocinami. FFFFFFUUUUUUJJJJJJ!!! W salonie spał Max, który był przytulony do Sivy. Annabeth spała w wannie. Tylko Mich i Nareesha były w miarę głową na ziemi. Weszłam z powrotem do kuchni starając zrobić porządne śniadanie z tego co zostało, bo jak widać po stanie lodówki, impreza odbyła się także u nas... Udało mi się zrobić trochę naleśników i tostów, ale dużo tego nie było. Gdzieś w szafce znalazłam megafon i wydarłam się na całą chatę: "ŚNIADANIE!!!". Tom i Jay spadli z blatu, a Bianca zgrabnie zeskoczyła.
- Co do cholery?!?! - wrzasnął Jay
- Zrobiłam wam śniadanie.
- A nie mogłaś nas normalnie obudzić? - zapytał Tom, trzymając się za głowę
- A co, główka boli?
- No, trochę...
- To po jaką cholerę tyle wczoraj piliście?
- Od czasu do czasu trzeba zaszaleć. Dasz nam coś na ból głowy?
- A co ja będę z tego miała?
- Wielką satysfakcję, że pomogłaś swoim kochanym przyjaciołom.
- Niech wam będzie...
Podałam im pudełko, na które rzucili się jak na mięso (przypomina mi się jeden debil z zawodów w nożną dla chłopaków, współczuję jego rodzicom...). Gdy łyknęli już tą chemię, usiedli do śniadania. Po 5 min. przyszła reszta, oprócz Nathana. Postanowiłam pójść do chłopaka. Weszłam do pokoju, ale on jeszcze spał, więc włączyłam laptopa. Sprawdziłam tt, fb i pocztę. Okazało się, że za dwa tygodnie mam zawody (skoki), a mój koń jest kontuzjowany, a jedyny koń, który się nadaje to Glauko. Problem tkwi w tym, że niezbyt za sobą przepadamy. Kate - moja instruktorka, napisała, że treningi są we wtorki, czwartki, piątki, soboty i niedziele od 15:00 do 20:00. Ja pierdolę - 5 godzin?! Moje zacne nóżki będą obolałe! Odwiedziłam jeszcze pare stron, ale nie znalazłam nic ciekawego. Odwróciłam się od biurka i zobaczyłam, że Nathan się na mnie paczy.
- Dzień dobry kochanie. - zwrócił się do mnie, muskając przy tym moje usta
- Hej. - odpowiedziałam, oddając pocałunek
- Jak ci minęła noc? Bo mnie cudownie.
- Mnie także. Zrobiłam wam śniadanie, ale lepiej by było gdybyś poszedł tam teraz, bo za chwilę nic nie będzie.
- Ale ja wolałbym posiedzieć tu z tobą. - powiedział obejmując moją twarz w swoje dłonie
- Poczekaj chwilę, to przyniosę ci śniadanie, a ty w tym czasie się ubierz. Jakbyś chciał się wykąpać, to ręczniki są w łazience na górnej półce.
- Ale wrócisz?
- Nie. Ucieknę do pierwszego lepszego faceta i więcej mnie nie zobaczysz.
- Żartujesz, prawda?
- Jasne, że tak. W życiu bym cię nie opuściła. - powiedziałam składając delikatnego całusa na jego policzku
- Wolałem się upewnić... Już raz mnie to spotkało, a nie chcę cię stracić. Zrozum, jesteś dla mnie naprawdę ważna.
Podniósł moją twarz, żebym spojrzała mu w oczy, ale ja nie zrobiłam tego od razu. Najpierw swój wzrok zawiesiłam na jego ustach, a dopiero potem powędrowałam w górę wzrokiem. Dopiero teraz dotarło do mnie, że ja nie mogę już dłużej tego ukrywać. Ja już dłużej tak nie mogłam...
- Nathan, ja muszę ci coś powiedzieć...


**************************************
Dobra, więc jest kolejny rozdział. Trochę dawno mnie nie było, ale postaram się wpadać teraz coraz częściej. Mam nadzieję, że się wam podoba. Z dedykiem dla Willow i wariatki. Wprowadzam zasadę: 8 komentarzy = rozdział!!!

niedziela, 1 kwietnia 2012

Rozdział 15

Odwróciłam się i zobaczyłam Liama.
- Co ty tu robisz? - spytał
- Siedzę i piję... Trochę tańczę.
- To co powiesz na taniec ze mną?
- Z chęcią.
Chwyciłam go za rękę i weszliśmy na parkiet. Tańczyliśmy do "The One That Got Away" Katy Perry. Położyłam swoje ręce na jego ramionach, a głowę oparłam o jego klatkę piersiową, natomiast on swoje ręce położył na moich biodrach. Tańczyliśmy tak dopóki nie poczułam ręki chłopaka na moim pośladku. Spojrzałam na niego, a jego twarz znalazła się kilka milimetrów od mojej. Nasze usta były tak blisko... On chciał mnie pocałować... Coraz bardziej się zbliżał... Był już tak blisko, że czułam jego oddech na mojej twarzy... Jeszcze chwila i to by się stało...
Otrzeźwiałam i jak oparzona, odsunęłam się od niego. Zaczęłam szukać wzrokiem po sali Nathan, a jak go już znalazłam, ruszyłam biegiem w jego stronę. Gdy już do niego dobiegłam, wtuliłam się w jego tors. Przy nim czułam się bezpieczna. Zamówiłam drinka, potem kolejnego i kolejnego... Chciałam wziąć kolejny, ale Michelle mnie powstrzymała.
- Wróćmy już do domu, proszę. - zwróciłam się do Nathana
- Dla ciebie wszystko.
Chłopak podszedł do reszty, powiedział im, że wychodzimy. Wyszliśmy z klubu i szliśmy pustą ulicą. Po drodze zahaczyliśmy o wypożyczalnię filmów. Nathan wszedł do środka, a ja zostałam na zewnątrz. Wrócił po 10 min. Gdy doszliśmy do domu, zrobiłam popcorn i usiedliśmy przed telewizorem. Okazało się, że mój wspaniały chłopak wypożyczył same horrory. Wziął "Krzyk", "Piłę" i "Koszmar z ulicy Wiązów". Cały czas siedziałam w objęciach mojego księcia na białym rumanku (xd). Filmy skończyły się po 3 nad ranem. Nagle chłopak wstał z kanapy i zaprowadził mnie za rękę do pokoju. Gdy weszliśmy zamknął drzwi na klucz, po czym odwrócił mnie twarzą do siebie. Spojrzał mi w oczy i namiętnie pocałował. Swoje dłonie oparł na moich biodrach. Z kolei moje ręce powędrowały po jego ramionach, by w końcu mogły zatonąć w jego włosach. Spojrzał mi ponownie w oczy, jakby czekał na moją zgodę. Delikatnie kiwnęłam głową. Oboje uśmiechnęliśmy się, a nasze usta złączyły się w pocałunku. Chwilę potem czułam, jak jego dłonie przemieszczają się w stronę moich pleców, a potem wsunął je pod moją bluzkę. Nie zostałam mu dłużną i ściągnęłam z niego koszulkę. Czułam, jak jego usta wyginają się w uśmiechu. On również szybko pozbył się mojej bluzki. Wziął mnie na ręce i zaniósł do łóżka, na którym położył ostrożnie. Usiadł na mnie okrakiem i wrócił do pocałunków, kiedy ja dotykałam jego pleców. Zjechał wargami do szyi. Musnął moją skórę, a przez moje ciało przeszły miłe dreszcze. Potem całował mój dekolt, ramiona. Jednocześnie dobieraliśmy się do swoich spodni próbując je z siebie zdjąć. Jemu poszło to sprawniej ale w końcu i mi się udało. Zostaliśmy w samej bieliźnie. Nathan na chwile oderwał swoje usta od mojej skóry i zlustrował mnie wzrokiem.
- Kocham Cię – szepnął.
Powoli dłońmi dotykał moich ud. Przerwałam mu, bo chciałam go popędzić. Pragnęłam go całym ciałem. Zdjęłam z niego bokserki. Nie czekał długo i również zdjął ze mnie bieliznę. Przez kilka chwil przyglądał się mojemu nagiemu ciału.
- Jesteś piękna – szepnął mi na ucho, a ja zarumieniłam się delikatnie.
Swoimi dłońmi pieścił moje ciało. Rozpływałam się pod jego dotykiem. Wreszcie ostrożnie wszedł we mnie. Cicho jęknęłam pod wpływem tej rozkoszy. Oplotłam jego biodra nogami i mocno przytuliłam. Oboje dyszeliśmy, było nam tak dobrze.
W ostateczności Nathan zmęczony opadł na łóżko obok mnie. Uśmiechał się, jak ja to kochałam. Wtuliłam się w jego tors. Całowałam go w usta, składałam pocałunki na jego szyi, klatce, a on cicho mruczał. Okryci kołdrą i bardzo szczęśliwi zasnęliśmy w swoich objęciach...

***********************
Rozdział dedykuję Kindze, bez której nie byłoby tego rozdziału. Dzięki kochana :*
Przepraszam was, że taki krótki, ale nie miałam pomysłu. Mam nadzieję, że wam się podoba :)