środa, 29 lutego 2012

Rozdział 8

- Annabeth, co się stało?
- Zdaje mi się, że Tom mnie zdradza...
- A masz jakieś dowody?
- Zawsze kiedy ktoś do niego dzwoni, wychodzi z pokoju...
- Może szykuje dla ciebie niespodziankę. Kto to wie...
- Myślisz?
- No pewnie. Wiem jedno: kiedy Tom jest w związku z jakąś dziewczyną, na której mu zależy to zrobi wszystko, żeby była z nim szczęśliwa.
- Mam nadzieję, że się nie mylisz.
W tej samej chwili do dziewczyny zadzwonił Tom:
- Cześć kochanie! Co tam u ciebie? - usłyszałam, gdyż rozmowa była na głośnomówiący
- Wszystko w porządku. Stęskniłam się za tobą. Kidy wracasz?
- Skoro o to pytasz, to powinniśmy być już jutro... Mamy z chłopakami dla was niespodziankę. W sensie ja, młody i Jay. Bądźcie gotowe na 19:00, ok? Przyjedzie po was samochód, który zawieze was na miejsce. Michelle i Nereesha powiedzą wam wszystko dokładnie...
- Czyli wiedzą o tym wszyscy z wyjątkiem nas? - wtrąciłam się do rozmowy
- Thalia? Nathan się za tobą stęsknił. Cały czas o tobie mówi... Wytrzymać się z nim nie da...
- To ciekawe czemu nie zadzwonił?
- Ponieważ planował ze mną i Jayem niespodziankę...
- Ale to nie zmienia faktu, że jestem na niego obrażona. Możesz mu to przekazać.
- Ok, przekażę mu. Muszę już lecieć, bo mamy ostatni koncert. Zobaczymy się niedługo. Kocham cię!
- Ja ciebie też! - tym razem to była Annabeth
Kiedy przyszła Bianca, wszystko jej opowiedziałyśmy o wszytskim. Nie pozostało man nic jak czekać do jutra...

Środa...
Nie mogłam doczekać się wieczora. Chodziłam spięta po całym domu, rozmyślając co oni mogli dla nas przygotować. W końcu nadszedł czas przygotowań... Ustaliłyśmy kolejkę: najpierw miała iść Annabeth, potem Bianca, a na końću ja. "No cóż, jakoś to przeżyję". Michelle z Nereeshą się postarały o wszystko, czyli sukienki, dodatki no i makijaż. Suknia Annabeth była czarna jak heban i podkerślała wszystkie jej krągłości. Cała kreacja była upstrzona złotymi piegami. Do tego dostała czarne szpilki.Włosy mojej przyjaciółki zostały upięte wysoko, co miało odsłonić jej piękne brwi. Na powieki miała nałożone blade złoto, a na rzęsy czerń, która miała je wydłużyć. Na ustach było widać ślad błyszczyku. Sukienka Bianci była delikatna, w sam raz jak dla niej. Niebiesko-zielona, której spódnica wyglądała jakby została uszyta z samych pawich piór, a gorset był bez ramiączek. Nereesha spryskała ją perfumami o różano-cytrusowym zapachu, a na policzkach była odrobina różu. Jej włosy były bardzo długo prostowane, aż ułożyły się idealnie wokół głowy. Moja sukienka była prosta z mlecznobiałego materiału z marszczeniami w talii i dekoltem w kształcie litery V. Do tego dostałam od Michelle delikatne sandały i naszyjnik z zawieszką w kształcie motyla. Nereesha czesała moje włosy pół godziny, żeby otrzymać miękkie fale, które przykryły moje ramiona. Na moich ustach widać było ślad różowej szminki.
Kiedy się wszystkie zobaczyłyśmy to dech nam zaparło... Michelle i Nereesha przybiły tylko piątki i uśmiechnęły się porozumiewawczo.
Samochód przyjechał po nas o 19:00, tak jak mówili chłopcy. Wsiadłyśmy do auta i wyruszyłyśmy w drogę. Kiedy dotarłyśmy na miejsce, zobaczyłyśmy 3 stoliki ustawione nad jeziorem. To miejsce było przepiękne... Każdy stolik był podpisany. Mój i Natha był na środku, Annabeth i Toma z lewej, a Bianci i Jaya z prawej. Widać było, że chłopcy się postarali nad przygotowaniem. Po 5 min. oczekiwania na nich raczyli przyjść. To znaczy... Przyjść raczyli tylko Jay i Tom. Od razu podeszłam do Jaya.
- Jay, gdzie jest Nath?
- Powiedział nam, że musi jeszcze coś załatwić. Ale co to nie powiedział...
- A nie powiedział za ile przyjdzie?
- Powiedział, że za 10 min.
- Dzięki.
Czekałam na Natha. Minęło 10 min. i nie przychodził. Postanowiłam do niego zadzwonić, ale nikt nie odbierał. Nagle zadzwonił mój telefon, lecz nie był to Nathan. To był lekarz ze szpitala. Zdziwiłam się tym telefonem.
- Halo?
- Dobry wieczór. Czy mógłbym prosić do telefonu Thalię Keegan?
- Przy telefonie. Co się stało?
- Czy zna pani Nathana Sykesa?
- Tak, to mój chłopak. Mogę się w końcu dowiedzieć co się stało?!
- Proszę się nie denerwować. Pani chłopak jest u nas na oddziale...
- Jak to?!
- Został prawdobodobnie napadnięty przez jakiegoś mężczyznę...
"No pięknie!". W takim momencie. Załamałam się, ale wróciłam do rozmowy z doktorem.
- Czy mogłabym go teraz odwiedzić?
- Ależ oczywiście. Pani chłopak nas poprosił o zadzwonienie właśnie do pani. Za ile pani będzie?
- Najpóźniej za 15 min.
- Dobrze. Więc czekamy na panią. Do zobaczenia.
- Do widzenia.

******************  Perspektywa Annabeth ************************
Do Thali ktoś zadzwonił. Po minucie rozmowy moja przyjaciółka była blada. Gdy skończyła rozmowę, postanowiłam się zapytać o co chodzi.
- Thalia, co się stało?
- Nathan... On... Leży w szpitalu... - powiedziała przez płacz
- Co mu jest?
- Został pobity przez jakiegoś mężczyznę. Muszę tam jechać.
- Pojedziemy z tobą! - wtrącił się Tom
- Nie trzeba. Zosatńcie i kontynuujcie swoje kolacje. Nie martwcie się...
- Ale jak mamy się nie martwić?! Jedziemy i tyle! - tym razem to był Jay
- Ale...
- Nie ma żadnego ale. Jedziemy! Właźcie do samochodu! - zarządziła Bianca

Chciałabym podziękować: Heli, Marci, belli i wariatce za pomysł z bójką. Nie do końća jestem z niego zadowolona, ale cóż... Zachęcam do komentowania.

niedziela, 26 lutego 2012

Rozdział 7

***************** Perspektywa Thalii*******************
Nath rozmawiał z Mich 10 min. Kiedy wrócili, zasiedliśmy do śniadania. Nagle do kuchni niczym burza wparował Max z tą samą parą bokserek, które 2 dni temu leżały w lodówce. Tyle, że dzisiaj były całe zniszczone. - Thalia! Aż tak wściekła byłaś za te bokserki w lodówce, że musiałaś je zniszczyć? To były moje ulubione - powiedział z żalem
- Skąd masz pewność, że to ja je zniszczyłam? - zapytałam przez śmiech
- Bo byłaś wściekła, kiedy znalazłaś je w lodówce...
- Ale to nie znaczy, że to ja to zrobiłam. Tak się składa, że znam sprawcę...
Michelle i Nathan mieli straszną polewkę z tej sytuacji.
- Serio?! Kto to jest?
Wyszłam na chwilę z kuchni i udałam się do swojego pokoju. Pod moim biurkiem leżał karton, a w środku była mała, puszysta kotka. Mogła mieć ok. 2 miesięcy, góra 3. Wzięłam ją na ręce i zniosłam na dół.
- Max, poznaj Walerianę, sprawczynię tego niefortunnego wypadku.
- Czemu "Waleriana"? - zapytał Nathan
- Bo jest żywym środkiem na uspokojenie...
- A ja?! - przerwał mi Nath
- Ty?! Chyba żartujesz?! Ledwo usiedzisz w jednym miejscu! - wtrącił się Max
- Ty...? Ty nie. - odpowiedziałam mu
- Ej! Czemu? - powiedział to robiąc minę zbitego psiaka
- Bo ty jesteś tylko MOIM środkiem, nikogo innego - szepnęłam mu na ucho
- No chyba, że tak... - pocałował mnie w policzek - Trzeba było od razu tak mówić.
Do naszej konwersacji włączyła się Michelle.
- Jest śliczna! Gdzie ją znalazłaś? - zapytała się Michelle
- Siedział na parapecie, u mnie w pokoju. Możemy ją zatrzymać, prawda?
- Jasne, że zostaje u nas - odezwał się Max
- To dobrze. Thalia i Nathan będą się nią opiekować. - powiedziała Mich
- Dlaczego my?! - odpowiedzieliśmy jednocześnie
- Ponieważ to ty ją znalazłaś, - powiedziała to wskazując na mnie - a Nathan to twój chłopak. Logiczne!

Dwa tygodnie później...
Nathan i reszta chłopaków musieli pojechać w trasę, więc w domu jestem sama z Michelle. A ponieważ zaczęły się wakacje to Bianca i Annabeth "wprowadziały" się na trochę do mnie. Codziennie chodziłyśmy na zakupy. Moja szafa pęka już w szfach (dosłownie). We wtorek Bianca musiała iść do pracy, tak samo jak Mich, więc zostałam sama z Annabeth. Dziewczyna od rana wydawała się jakaś przygnębiona...

*********************
Dialog napiszę w następnym rozdziale. Postaram się dać więcej akcji. Zachęcam do komentowania.
Rozdział mogę zadedykować Weer. Całusy dla wszystkich sióstr :*. Kocham was!

Rozdział 6

Annabeth przyjechała po nas ok. 8:30. Od razu wsiedliśmy do samochodu. Wiedziałam, że w domu czeka mnie rozmowa z Michelle i Maxem. W drzwiach stała moja kuzynka, która nie przypominała siebie: włosy w nieładzie, a pod oczami cienie. Zabrała mnie do sypialni, którą dzieli z Maxem, a Nathan i Max zostali w salonie. Michelle od razu zaczęła rozmowę:
- Nie mogłaś zdzwonić albo napisać sms'a. Od zmysłów odchodziłam, a ty siedziałaś u Nathana!
- Przepraszam, zupełnie mi z głowy wyleciało.
- Co się zdarza coraz częściej...
- Następnym razem będę pamiętać. Obiecuję.
- Ja mam nadzieję...
- Przepraszam jeszcze raz.
- Ok. Zapomnijmy o tej sprawie. Ale żeby mi się to więcej nie powtórzyło. Zrozumiano?
- Oczywiście.
- Jesteście głodni?
- Nawet bardzo. Annabeth przyjechała praktycznie po naszej pobudce, więc nie mieliśmy szansy zjeść śniadania.
Postanowiłam nic nie mówić Michelle o tej dziwnej sytuacji w mieszkaniu Natha z udziałem Chrisa. Zrobiłaby tylko jeszcze większe zamieszanie, którego nie chciałam.
- W kuchni już wszystko jest gotowe. Zróbcie sobie tylko kawę.
- Dzięki. Kochan jesteś.
- Wiem o tym.
- I skromna też jesteś...
- Oj, weź mi już tak nie pochlebiaj. I tak nie zrobię wam tej kawy :P
Kiedy weszłyśmy do kuchni, postanowiłam poruszyć sprawę związku z Nathanem.
- Michelle?
- Tak?
- Byłabyś zła gdybym chodziła z Nathem?
- Jeśli mam mówić szczerze to nie, ale nie wiem co powie na to Max. Gdyby wam nie wyszło to mogłoby to się odbić na zespole... A dlaczego pytasz?
- No bo...
- Ja i Thalia jesteśmy razem - w tej właśnie chwili do kuchni wszedł Nathan
- Poważnie???
- Tak... - odpowiedzieliśmy razem
- Skoro wam jest ze sobą dobrze, to nie będę stawać wam na drodze... Nathan mogłabym zamienić z tobą słówko na osobności.
- Jasne. Już idę.

**************** Perspektywa Nathana **********************
Przed rozmową z Mich, odbyłem bardzo poważną rozmowę z Maxem.
- Młody, co ty mi za szopki tutaj odstawiasz?! Najpierw ją w sobie rozkochujesz, a potem zabierasz do siebie i żadne z was nie raczy dać żadnego znaku życia!
- Weź się tak nie wściekaj! Byliśmy zajęci...
- Czym???
- Sobą...
- Jak to: SOBĄ?!
- Normalnie. Ja i Thalia jesteśmy razem.
- Gratulacje!!! Ale jeżeli się dowiem, że ją skrzywdziłeś to nie ręczę za siebie!
- Spokojnie. Thalia jest inna. Jest ciepła, ale też zamknięta w sobie. Jest jak zagadka warta rozwiązania...
- Masz rację. Sam jeszcze jej dokładnie nie znam...
- Dobra, spadam na dół. Idziesz ze mną?
- Po co? Żeby patrzeć jak wymieniasz się zarazkami i Thalią?
- Nie... Na śniadanie.
- To już zupełnie inna sprawa...
- To idziesz czy nie?
- Idę, zaraz zejdę.
Zszedłem na dół i usłyszałem, jak Thalia rozmawia z Mich o naszym związku (jeżeli tak można nazwać bycie parą przez jeden dzień). Kiedy dziewczyna chciała o nas powiedzieć, postanowiłem wtrącić się w tym momencie. Na szczęście Michelle cieszyła się z naszego szczęścia, ale chciała ze mną porozmawiać. Poszliśmy do salonu.
- To o czym chciałaś ze mną pogadać?
- Nathan, czy Thalia mówiła ci o swoim byłym chłopaku?
- Tak...
- Więc wiesz jak to się skończyło, kiedy zbyt wcześnie zaczęła się z nim spotykać?
- Tak, wiem...
- Mam nadzieję, że z wami tak nie będzie. Ale jeżeli się dowiem, że ją skrzywdziłeś, będziesz miał do czynienia ze mną i Maxem. Rozumiesz?
- Jasne, że rozumiem. Obiecałem jej, że jej nie skrzywdzę, więc tego nie zrobię.
- Mam taką nadzieję...
- Powiem ci coś: Thalia jest ciepła, ale też zamknięta w sobie. Jest jak zagadka warta rozwiązania... to samo powiedziałem Maxowi i zdanie nie zmienię.
- To dobrze... Wróćmy do kuchni. Pewnie jesteś głodny. Podobno Annaneth przyjechała po waszej pobudce i nie zdążyliście zjeść śniadania.
- Tak to prawda...
Nie powiedziałem Mich o Chrisie, skoro nie dowiedziała się o tym od Thalii. Ciekawe czemu ona to przed nią ukrywa. Przecież Michelle jest jej najbliższą rodziną...

sobota, 25 lutego 2012

Informacja!

Ledwo co zaczęłam prowadzić tego bloga, a już mam 305 wejść!!! Dziękuję wszystkim, którym chce się czytać te wypociny. Najbardziej chciałabym podziękować Adom, love, Kindze, Weer, asiom, invincible, olivii, Lauren i Peace. Dzięki wam dziewczyn!!! Kocham was :*
Gabi:)

Rozdział 5

Do "Greenhousa" doszłam po 10 min. Chłopaka jeszcze nie było, więc usiadłam do stolika i zamówiłam kawę. W końcu przyszedł, chowając coś za plecami. Usiadł przy stoliku i wręczył mi czerwoną różę.
- Ojejku, dziękuję. Nie musiałeś...
- Ale chciałem. Róża dla dziewczyny, na której mi naprawdę zależy. O czym chciałaś ze mną porozmawiać?
- O dzisiejszym spacerze. Przemyślałam wszystko.
- No i?
- I mi też na tobie bardzo zależy...
- Naprawdę?
- Nie, na niby. Jasne, że tak.
- Czyli mam jakieś szanse?
- Minimalne - droczyłąm się z nim - ale zawsze jakieś są.
- To mi wystarczy.
Chłopak się do mnie zbliżył i nasze usta połączyły się w jedność. Tym razem był to pocałunek pełen namiętności.
- Nathan...
- Yhym...
- Może chdżmy do ciebie?
Wyszliśmy z restauracji. Szliśmy trzymając się za ręce. Gdy już doszliśmy, chłopak zaczął mnie znowu całować po szyi. Doszliśmy do jego pokoju. Nathan popchnął mnie lekko na łóżko, próbując pozbyć się mojej bluzki. Oprzytomniałam dopiero gdy leżałam w samej bieliźnie.
- Nathan, ja nie mogę. To dla mnie za wcześnie. Przepraszam.
- Nie. To ja powinienem przeprosić. Więc przepraszam.
- Zapomnijmy po prostu o tym, dobrze?
- Ok.
Ubrałam się z powrotem i położyłam się obok chłopaka na łóżku.
- Czyli od teraz jesteśmy parą, tak? - zapytał się Nath
- Chyba tak...
- Chyba?
- Żartuję przecież! Jasne, że jesteśmy.
- Kocham cię. - powiedział.
- Ja ciebie też.
Leżeliśmy na łózku rozmawiając, śmiejąc się i wygłupiając, aż w końcu zasnęliśmy. Obudziłam się o 7:54 wtulona w Natha. Postanowiłam go nie budzić. Zeszłam na dół i wyjęłam telefon z torby. Miałam 12 nieodebranych połączeń od Michelle, 10 od Maxa, 9 od Bianci i 5 od Annabeth. Postanowiłam zadzwonić do tej ostatniej. Odebrała po 5 sygnałach.
- Thalia?! Gdzie ty się podziewasz do cholery?!
- Siedzę u Nathana, a co?
- Co?! Michelle odchodzi od zmysłów, a Max już chciał na policję zapierdzielać!
- ...
- Zaraz po ciebie przyjadę! Nigdzie nie wychodź!
- Dobra. Czekam.
W tej samej chwili poczułam jak ktoś składa pocałunki na mojej szyi. Oczywiście tym ktosiem był... Chris (?).
- Co ty tutaj robisz?!
- Jak to co? Przyszedłem się spotkać z moją dziewczyną.
- Dziewczyną?! Chyba cię coś pojebało. Wolałeś tamtą lafiryndę. Co rzuciła cię?
- Nie. To JA z nią skończyłem.
- A tak poza tym co robisz w nieswoim mieszkaniu?!
- Już ci mówiłem. Przyszedłem się z tobą spotkać.
Chris zbliżył się do mnie i chciał mnie pocałować, ale w tej samej chwili do pokoju wszedł Nathan i go odsunął ode mnie.
- Koleś, co ty odstawiasz?! - zapytał ze złością w oczach Nathan
- Jak to co? Chciałem pocałować moją dziewczynę.
- Chyba raczej BYŁĄ dziewczynę - wtrąciłam się.
- Wypad stąd, bo jak nie to dzwonię po policję! - Nathan był już naprawdę wściekły
- Widzę, że nic tu po mnie. Zobaczysz jeszcze do mnie wrócisz na kolanach! - zwrócił się do mnie
- Jasne. Prędzej chyba się zbiję, niż popełnię tan sam błąd.
Gdy wyszedł, rozpłakałam się. Nathan mnie przytulił.
- Nic ci nie jest? - zapytał się z niepokojem
- Wszystko jest ok. Annabeth zaraz po mnie przyjedzie, bo Mich się już o mnie niepokoi.
- Pojadę z wami. Chcę być przy tobie.
- No dobrze. Ale wiedz, że to nie będzie przyjemna rozmowa...


************************************
Rozdział znów dedykowany Adzie;), która domagała się tak tego rozdziału. Mam nadzieję, że się wam podoba. Komentujcie, please. Podnosi mnie to na duchu i mam motywację.
Gabi:)

Rozdział 4

******************** Perspektywa Nathana************************
Siedziałem z chłopakami w pokoju Maxa, kiedy postanowiłem zaczerpnąć powietrza. Gdy wyszedłem na taras, zauważyłem, że Thalia śpi na leżaku. Wziąłem ją na ręce. Jej zapach był taki przyciągający. Gdy śpi wydaje się być taka bezbronna. Zaniosłem ją do pokoju i położyłem na łóżku jak najdelikatniej jak umiałem. Zostałem z nią jeszcze chwilę. Kiedy tak siedziałem, słyszałem jak przez sen szepcze moje imię. W końcu sam zasnąłem. Obudziłem się dopiero następnego dnia. Niestety Thalia już nie spała.
- Czemu śpisz u mnie w pokoju?
- Wczoraj gdy przyszłaś do domu, wyszłaś na taras. Ja potrzebowałem chwili spokoju od tych małpiszonów, więc też tam poszedłem. Zobaczyłem ciebie, jak spałaś na leżaku. Postanowiłem cię zanieść tutaj. Siedziałem jeszcze chwilę, aż sam zasnąłem.
- To wiele wyjaśnia.
- No właśnie. Śniłem ci się?
- Nie. Skąd ten pomysł?
- Mówiłaś moje imię przez sen.
- Aha. No może troszkę - przyznała z lekkim uśmiechem na ustach.
- Ładnie się uśmiechasz.
- Dzięki.

******************* Perspektywa Thalii***************************
Obudziłam się z bólem głowy. Chciałam sięgnąć po telefon, a zobaczyłam Nathana, który spał w moim fotelu. "Co on do cholery tu robi?". Postanowiłam poczekać aż się obudzi. Zdążyłam w tym czasie ubrać się i zrobić lekki makijaż. Kiedy weszłam z powrotem on już nie spał.
- Czemu spałeś u mnie?
Zaczął mi tłumaczyć, że zasnęłam wczoraj na tarasie więc mnie przyniósł tutaj i został chwilę aż sam zasnął. Przy okazji przyznałam się, że mi się śnił. Wtopa na maxa! Zeszliśmy na dół. Mich właśnie robiła śniadanie, a kiedy zobaczyła Natha wypuściła talerz, który właśnie trzymała w ręce. Podeszła do mnie i poprosiła na stronę.
- Co on tutaj robi?!
No i musiałam jej opowiedzieć o tym, co wydarzyło się wczoraj.
- Ale nic między wami nie zaszło?
- Nie!!!
- A już myślałam...
- Michelle!
- Dobra, żartowałam tylko...
Wróciłyśmy do kuchni gdzie Nathan kończył już śniadanie. Usiadłam obok niego i też zaczęłam jeść. Kidy skończyłam Nath zapytał się mnie:
- Możemy pójść na spacer? Chciałbym z tobą porozmawiać.
- Pewnie, tylko się przebiorę.
Przebrałam się w luźny top z flagą USA, czarne rurki i czerwone conversy. Na głowę włożyłam jeszcze bandanę i byłam gotowa. Zeszłam na dół i krzyknęłam na cały dom "WYCHODZĘ!" i wyszliśmy. Skierowaliśmy się w stronę parku. Całą drogę spędziliśmy na gadaniu i śmianiu się. Po drodze spotkaliśmy Biancę i Jaya. Znają się dość krótko, a już są parą. Widać, że moja psiapsióła ufa chłopakowi. Cieszę się, że znalazła kogoś po tym dupku - Luke'u. Ale wrócę do naszego spaceru z Nathanem. Kiedy doszliśmy do parku, zaproponowałam lody. Chciałam zapłacić za swoje, ale oczywiście mój towarzysz się uparł. W końcu usiedliśmy na ławce i zaczęła się "poważna" rozmowa. Zaczęłam ja:
- Więc o czym chciałeś ze mną pogadać?
- Słuchaj Thalia...  Mam takie jedno pytanie...
- Tak?
- No wiesz, znamy się już dość długo, prawie półtora roku...
- I?
- I bardzo cię polubiłem. Ale nie tak jak koleżankę. Chodzi mi o coś poważniejszego...
- Wiem o tym.
- Skąd?
- Max mi powiedział.
- Zamorduję go!
- Nie musisz...
Po tych słowach nasze usta złączyły się w pocałunku. Trwaliśmy tak kilka minut, dopóki nie zabrakło nam powietrza. To była magiczna chwila. Po chwili wróciłam na ziemię. "Co ja zrobiłam?"
- Przepraszam cię. Nie powinnam była tego robić. Muszę już iść.
- Thalia, czekaj! Powiedz mi tylko jedno: żałujesz tego, że się pocałowaliśmy?
- No właśnie w tym problem, że nie.
- Czemu od razu problem?
- Ponieważ ja nie mogę się tak szybko zakochać. Już raz popełniłam ten błąd.
- Znasz mnie przecież. Nie szkrzywdziłbym cię nigdy!
- Muszę to przemyśleć. Proszę, daj mi czas.
- Dobrze, skoro tego chcesz.
- Dziękuję. Odprowadzisz mnie?
- Pewnie, że tak.
Droga powrotna minęła w ciszy. Kidy dotarliśmy pod drzwi, pocałowałam go w policzek i weszłam do środka. Udałam się do swojego królestwa (chodzi o pokój) i odpaliłam komputer. Zalogowałam się na fb. Akurat były i Annabeth i Bianca, więc opowiedziałam im o dzisiejszym dniu. One mi odpisały w tym samym momencie i to samo:
-"Zwariowałaś?! Nie widzisz, że on coś do ciebie czuje?"
- "To co ja mam teraz zrobić?"
- "Zadzwoń do niego i powiedz mu prawdę!"
- "Ok. Muszę lecieć. Pa :*"
Wyciągnęłam swój telefon z torby i napisałam sms'a do Natha:
"Masz czas? Chciałabym się z tobą spotkać. Muszę ci coś powiedzieć."
Po chwili otrzymałam wiadomość:
"Ok. W "Greenhouse" za 15 min."
Powtórzyła się akcja z rana. Wrzasnęłam "WYCHODZĘ!" i już mnie nie było.



****************************
Rozdział dedykuję Adzie;), love, Heli i asi0987 - naszym telepatom :). Chciałabym też podziękować asi za pomoc z nazwą restauracji.
Rozdział do bani, jak zawsze. Zachęcam do komentowania :*

Rozdział 3

Zobaczyłam tam półnagiego Chrisa, który lizał się z jakąś kretynką. Wybiegłam stamtąd trzaskając drzwiami. Zamiast na salę pobiegłam ku wyjściu. Wróciłam do domu cała zapłakana. Tusz spływał mi po policzkach, a włosy były w totalnym nieładzie. Wyglądałam jak siedem nieszczęść. Wbiegłam do domu nie zatrzymując się w salonie, ale czułam, że paczadełka wszystkich tam zebranych skierowały się na mnie. Gdy dotarłam już do pokoju rzuciłam się na łóżko i leżałam wpatrując się w sufit. Po paru minutach usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę - powiedziałam
 Byłam pewna, że to Michelle, Max, Bianca albo Annabeth, ale się pomyliłam to był... Nathan.
- Hejka. Czemu nie zeszłaś do nas na dół?
- Nie jestem w humorze. - odpowiedziałam ze łzami w oczach
- Co się stało? - zapytał z niepokojem
- Czemu akurat tobie mam o tym powiedzieć - kiedy to powiedziałam, od razu tego pożałowałam - Przepraszam, to nie miało tak zabrzmieć.
- Spoko, rozumiem. Jeśli nie chcesz mi powiedzieć, uszanuję to.
Zastanawiałam się czy mu powiedzieć czy nie, ale potrzebowałam czyjegoś ramienia żeby się wypłakać, a poza tym czułam, że jemu mogę zaufać. No i tak zaczęłam opowiadać o moim związku z tym zdrajcą, o tym że często mnie zdradzał i o tym co się stało dzisiaj. Na sam koniec się rozpłakałam, a on przytulił mnie jeszcze mocniej. W jego ramionach czułam się bezpieczna. Siedzieliśmy tak w ciszy przez pół godziny. W końcu postanowiłam się odezwać:
- Masz koszulę w czarnych plamach...
On się tylko uśmiechnął, a jego twarz znalazła się bliżej mojej. Spojrzałam w jego niesamowicie zielone oczy, a on pocałował mnie w policzek. W tym momencie do pokoju weszła Mich. Powiedziała tylko, że kolacje czeka na mnie na dole. Zapytałam się tylko Natha czy zjadłby ze mną. Zgodził się i zeszliśmy razem na dół. Podczas kolacji odezwał się mój telefon. Dzwonił Chris. Od razu się rozłączyłam, ale on nadal się dobijał, więc wyłączyłam telefon. Po kolacji odprowadziłam chłopaka do drzwi i poszłam do siebie. Wzięłam szybki prysznic i położyłam się spać.
Następnego dnia obudziły mnie dziwne odgłosy z dołu. Zeszłam i zobaczyłam jak chłopcy z TW grali w twistera. Pomyślałam "Pogrzało ich coś?! O tej godzinie?". Dopiero potem spojrzałam na zegarek - była 9:00. Ale wrócę do chłopaków. Byli mniej więcej w takiej pozie: Tom na samym dole, Siva miał swoje ręce przy stopach Jaya, którego nogi były pod Maxem i Sivą, a Nathan jedną rękę miał przy nogach Maxa, drugą przy głowie Jaya, a jego nogi znajdowały się pod Tomem. Wyglądało to komicznie, więc uwieczniłam to na zdjęciu. Pszłam do kuchni, żeby zjeść śniadanie. Ale gdy otworzyłam lodówkę już mi się odechciało. Dlaczego? Dlatego, że w lodówce leżały bokserki Maxa.
- Max, chono mi tu!
- Już chwilę tylko się wyplączę!
Po 5 min. przyszedł, a ja rzuciłam mu w twarz bokserkami.
- Możesz mi wyjaśnić co TO robiło w lodówce?!
- No bo...
- Co?!
- Wczoraj jak zasnęłaś to przez przypadek otworzyłem wejście do Narnii, no i jeden karzeł uciekł i zabrał mi bokserki.
- I pomyliła mu się łazienka z kuchnią?
- No właśnie, czyli już wszystko wiesz.
- Na pewno wiem, że nie tkną nic z lodówki. A tak poza tym jadę dzisiaj do stadniny. Ok?
- Pewnie, ale wróć wcześniej, a nie tak jak ostatnio o 23:00.
Poszłam do pokoju, ubrałam się, spakowałam i wyszłam. Po drodze wypiłam tylko kawę. Nic mnie tak nie uspokaja jak przejażdżka na Mroczny. Mroczny to mój koń. Dostałam go na 10. urodziny. Jesteśmy ze sobą bardzo zżyci. Osiodłałam go i wyruszyliśmy w las. Jeździliśmy ponad 4 godziny i postanowiłam wracać. Niestety był mały problem - zgubiłam się. "No pięknie. Jedżę tędy przez 9 lat i się nie zgubiłam, a teraz takie coś." Na szczęście spotkałam jakąś miłą staruszkę, która pomogła mi się stamtąd wydostać. Do domu wróciłam ok. 17:00. Dość wcześnie jak na mnie. W salonie siedziała Mich ze swoimi przyjaciółkami. Postanowiłam im nie przeszkadzać, więc wyszłam na taras. Położyłąm się na leżaku i rozmyślałam o dniu jutrzejszym. W końcu zasnęłam. Jedyne co pamiętam było to, że ktoś wziął mnie na ręce i zniósł do pokoju...

piątek, 24 lutego 2012

Rozdział 2

Od razu po lekcjach napisałam do Mich sms'a: "Idę z dziewczynami na zakupy. Postaram się być w domu ok. 18:00." Nie musiałam czekać na odpowiedź, ponieważ wiedziałam, że będzie ona brzmiała: "Ok.". Spędziłyśmy w centrum prawie 4 godziny, ale warto było, bo znalazłam sukienkę idealną. Była ona cała czarna, do kolan, a w pasie miała turkusową kokardę. Do tego kupiłam czarne szpilki. Po zakupach poszłyśmy na pizzę. Wzięłyśmy średnią Capriciose. Po skonsumowaniu pizzy zaczęłyśmy rozmawiać o balu. Postanowiłam zapytać o partnerów.
- Z kim idziecie na bal?
- Zastanawiałyśmy się czy nie zaprosić Toma i Jaya. - odparła Bianca
- To fajnie. Coś czuję, że to będzie coś grubszego.
- A ty z kim idziesz? - zapytała Annabeth
- Pewnie z Chrisem.
Nie miałam do końca 100% pewności, ponieważ z Chrisem bywało różnie. Zdarzało się, że mnie zdradzał, ale ja mu wybaczałam i byliśmy razem jakgdyby nic się nie stało. Do domu wróciłam ok. 18:50. Michelle zrobiła mi wywiad o tym do czego służy zegarek i telefon, ale ja jej nie słuchałam. Myślami byłam już na balu. Z moich rozmyślań wyrwał mnie dźwięk piosenki Little Mix - Cannonball. Dzwoniła do mnie Bianca:
- Hejka kochana! Co tam porabiasz?
- A nic ciekawego. Ślęczę nad matmą. Po co dzwonisz?
- Chciałabym cię zapytać czy nie mogłabyś pogadać z Jayem o tym balu. No wiesz, trochę się boję, że mi odmówi...
- Jasne, że się zapytam.
- Ok. Dzięki ci! A Toma też byś się spytała?
- Dla moich psiapsiół wszystko.
- Dzięki jeszcze raz. Muszę już kończyć. Pa :*
- Pa :*
Po tym telefonie wzięłam szybki prysznic i poszłam spać.

Piątek...
To już dzisiaj. Bal semestralny. Bianca idzie z Jayem, który dał się namówić dopiero po godzinie błagania, a Annabeth z Tomem, który zgodził się odrazu. A ja miałam iść z Chrisem. No właśnie miałam... Godzinę przed rozpoczęciem zabawy dostałam dziwny telefon. Osoba dzwoniąca powiedziała tylko, żebym poszła do kanciapy woźnego i się rozłączyła. Nie mogłam uwierzyć w to co tam zobaczyłam...


*******************************
Mam nadzieję, że się wam podoba. Zachęcam do komentowania.
Całuję
Gabi:)

czwartek, 23 lutego 2012

Notka

Jest to mój pierwszy blog, więc zależy mi na waszych opiniach. Nie umiem wam powiedzieć kiedy będzie kolejny, ale postaram się go dodać jak najszybciej.
Całuję
Gabi:)

Rozdział 1

                Moje życie to pasmo nieszczęść. Gdy miałam 5 lat mój tata zginął w wypadku samochodowym. Jakiś debil jechał po pijaku i wjechał w niego. Natomiast moja mama zmarła na raka gdy chodziłam do 1. gimnazjum. Tydzień przed śmiercią mamę odwiedziła moja kuzynka – Michelle. Moja rodzicielka poprosiła ją, żeby w razie gdyby coś poszło nie tak podczas operacji, to żeby to właśnie ona starała się  o prawa do opieki nade mną. Oczywiście Mich się zgodziła. Od momentu kiedy dostała prawa mieszkam z nią i jej chłopakiem Maxem w Manchesterze.

**************************************************

- Thalia, wstawaj już! – krzyknął Max

- Już wstaję! Pali się czy co?! – odpowiedziałam z nutką ironii.

- Nic się nie pali, ale wydaje mi się, że musisz iść dzisiaj do szkoły, prawda? – zapytał.

- Jezu, na śmierć zapomniałam, że umówiłam się z Biancą i Annabeth pod domem! Która godzina tak w ogóle?

- Jest 8:20.

„No pięknie” pomyślałam. „Mam tylko 20 minut na ogarnięcie się i dojście do szkoły”. Postanowiłam, że śniadanie sobie dzisiaj odpuszczę. Pobiegłam pędem do łazienki. Umyłam się, doprowadziłam moje włosy do porządku, zrobiłam lekki makijaż. Najgorsze było dopiero przede mną, a mianowicie wybór stroju. Jednak nie zajęło mi to tyle ile się spodziewałam. Ubrałam się w T-shirt z nadrukiem, czarne rurki i conversy. Na bluzkę narzuciłam jeszcze koszulę i byłam gotowa. Gdy wyszłam z domu była godzina 8:40. „Nie jest tak źle”. Kiedy wyszłam z domu moje przyjaciółki czekały już na mnie. Po ich minach widać, że są troszkę wkurzone, ale już do tego przywykłam, gdyż takie lekkie spóźnienia zdarzają mi się coraz częściej. Do szkoły doszłyśmy równo z dzwonkiem, ale musiałyśmy czekać bite 15 minut zanim przyszedł nasz nauczyciel od chemii, pan Chase. Lekcje ciągnęły się niemiłosiernie, w końcu 7 lekcji, a dodatkowo 2 godziny treningu. Po szkole poszłyśmy do mnie, ponieważ miałyśmy do wykonania projekt na biologię. Siedziałyśmy nad nim prawie 4 godziny, ale byłyśmy zadowolone z naszej pracy. Niestety dziewczyny musiały już iść więc zabrałam się za zakuwanie do jutrzejszego testu z geografii (nienawidzę  jej). Pani Pierce jest strasznie wymagającą kobietą i to właśnie z geografii (jako jedynego przedmiotu) wychodzi mi średnia 2. „Jutro sobota” pomyślałam. A to oznacza tylko jedno – ZAKUPY!!! Z domu wyszłyśmy ok. 10. Chodziłyśmy po sklepach takich jak: Zara, Reserved, House, Cropp, H&M, Springfield czy Bershka. Kiedy siedziałyśmy w naszej ulubionej kawiarence i piłyśmy cappuccino dostała sms’a od Michelle:

„Wracaj do domu, bo znając życie nie wzięłaś kluczy. Muszę jechać do studia, a Max zaraz ma jakiś wywiad. Jak chcesz to przyprowadź dziewczyny. Możecie zamówić pizzę i obejrzeć jakiś film. Postaram się być jak najwcześniej :*”

Kiedy weszłam do domu przeraziłam się. Nasz salon nie przypominał tego poprzedniego salonu. Przypominał raczej studio telewizyjne. Wszędzie były kamery, mikrofony i jeszcze jakieś rzeczy. Na kanapie siedział Max z resztą zespołu: Nathanem, Jayem, Tomem i Sivą. Podeszłam do Maxa, wzięłam go za rękę i wyprowadziłam do kuchni po czym zaczęłam na niego wrzeszczeć:

- Czemu mi nie powiedziałeś, że ten wywiad będzie u nas?!

- No tak jakoś wypadło mi z głowy. No ale weź się nie wpieniaj!

- Dobra, postaram się. No ale wiesz jakbym wiedziała wcześniej to powiedziałabym dziewczynom. Wiesz jak Bianca lubi Jaya, a Annabeth Toma.

- A Nathan lubi ciebie…

- Serio?! – jego słowa mnie zatkały, ale po chwili wróciłam na ziemię – Ale ja mam chłopaka!

I na tym zakończyła się nasza rozmowa. Kiedy weszłam z powrotem do salonu podeszłam do chłopaków i przywitałam się z nimi. Bianca i Annabeth rozmawiały z Jayem i Tomem, więc im nie przeszkadzałam. Wiedziałam, że między nimi coś będzie. Postanowiłam pójść do pokoju i zagłębić się w lekturze wpisów na twitterze. Po 15 minutach dziewczyny zakończyły swoje konwersacje z chłopakami i przyszły na górę, więc zasiadłyśmy do filmu. Wybrałyśmy „I że Cię nie opuszczę”. Poszłyśmy spać około godziny 1:00. Spodziewałam się tego więc pożyczyłam im swoje koszule.

Poniedziałek…

Do szkoły miałam na późniejszą godzinę, więc się nie spóźniłam tak jak mam to w zwyczaju. Gdy weszłam do szkoły usłyszałam w głośniku głos dyrektora. Informacja brzmiała tak: „Proszę wszystkich o uwagę! W ten piątek odbędzie się bal semestralny. Więcej informacji przekażą wam wychowawcy.” Pomyślałam, że super sprawa. Od razu umówiłyśmy się z dziewczynami na zakupy.