Jechałem z chłopakami na spotkanie z dziewczynami, kiedy zauważyłem na wystawie w sklepie jubilerskim łańcuszek z zawieszką w kształcie serca. Od razu pomyślałem o Thalii. Poprosiłem kierowcę, żeby się zatrzymał. Jay od razu wypalił z pytaniem:
- Młody, a ty gdzie?
- Do jubilerskiego. Chcę coś kupić Thalii.
- Ok. To cię nie zatrzymuję. Tylko się pospiesz...
- Dobra. Będę za góra 10 min.
Wszedłem do sklepu i wybrałem ten najładniejszy. Gdy wychodziłem jakiś chłopak rzucił się na mnie z pięściami. Dopiero po chwili zobaczyłem, że to był były Thalii - Chris. Zaczął wrzeszczeć pod moim nazwiskiem dużo wyzwisk. W końcu otrząsnąłem się i próbowałem się podnieść, ale nie dałem rady. Chris przyłożył mi jeszcze pare razy i odszedł. Potem zemdlałem. Obudziłem się dopiero w szpitalu. Od razu poprosiłem doktora, żeby wykonał telefon do Thalii. Słyszałem tylko początek rozmowy, bo potem doktor wyszedł z sali. Kiedy wrócił, powiedział, że moja dziewczyna będzie tu za jakieś 15 min. Nie pozostało mi nic innego jak na nią czekać...
Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy. Po 5 min. drogi dojechaliśmy. Zaszliśmy do recepcji i zapytaliśmy o numer sali. Nathan leżał w sali nr 18. "Jaki zbieg okoliczność..." Weszliśmy do sali. Trochę się bałam z początku, więc weszłam jako ostatnia. Kiedy ujrzałam mojego chłopaka, omal się nie popłakałam. Podeszłam i przytuliłam się do niego. Gdy zobaczył łzę na moim policzku, wytarł ją i się uśmiechnął czule.
- Nie płacz, wszystko będzie w porządku...
- Mam nadzieję...
Wtedy właśnie przyszedł doktor. Poprosił mnie o rozmowę na osobności.
- Czy Nathan z tego wyjdzie?
- Na pewno, ale musi zostać u nas jeszcze na obserwacji.
- Będę mogła go jutro już zabrać?
- Oczywiście.
- Żadnych poważnych obrażeń nie poniósł, prawda?
- Ma mocno stłuczoną rękę i parę siniaków. Nic poważniejszego nie wykryliśmy.
- Dzięki Bogu.
- Ale jeszcze parę ciosów i pani chłopak miałby minimalne szanse na przeżycie.
- Najważniejsze jest to, że nic mu nie jest.
Wróciłam z doktorem do sali. Doktor zaczął rozmawiać z Biancą, Annabeth, Tomem i Jayem, a ja usiadłam na łóżku obok Natha. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową. Słyszałam jego równy oddech.
- Zapomniałem ci powiedzieć, że pięknie wyglądasz.
- Dziękuję. Tobie też do twarzy w szpitalnych ciuchach. - powiedziałam próbując rozluźnić atmosferę, co mi się udało.
Po chwili oboje zaczęliśmy się śmiać. Ten jego melodyjny śpiew, niesamowicie zielone oczy, spokojny głos i wszystko inne z nim związane. Pomyśleć, że jeszcze kilka ciosów i mogłabym go stracić... Na samą myśl popłynęła mi łza, a co by było gdyby to było coś poważniejszego. Chyba bym popadła w depresję...
- Jutro cię wypiszą. Przyjadę po ciebie o 13:00. Może być?
- Pewnie. Przyjeżdżaj kiedy tylko chcesz.
- Wezmę ci rzeczy do przebrania.
- Dzięki. Co ja bym bez ciebie zrobił? Tu masz klucze...
- Nie będą potrzebne. U mnie w łazience zostały jeszcze twoje ciuchy, po tym jak nocowałeś u nas, a co do butów to kupię ci nowe...
- Na to nie pozwolę!
- Ale ty nie jesteś moim ojcem, żeby mi mówić co mogę, a czego nie. I tak ci kupię ta buty. To będzie rewanż za kolację...
- Która nie wypaliła... - przerwał mi Nath
- I za sukienkę.
- Podoba ci się? Michelle i Nereesha pokazały mi ten sklep, a ja ją wybrałem.
- Jest piękna. Dziękuję!
Rzuciłam mu się na szyję i pocałowałam. On odwzajemnił to i trwaliśmy tak, dopóki ktoś nam bezczelnie przerwał. Oczywiście tym ktosiem był Tom, który nie mógł wytrzymać widoku całujących się ludzi.
- Thalia, musimy już jechać. Michelle się nie pokoi.
- Już idę! Daj mi jeszcze 5 min.!
Przytuliliśmy się na pożegnanie i wyszłam ze szpitala.
Super :) dobrze , że Nathanowi nic nie jest
OdpowiedzUsuńwszystkie nowe rozdziały są cudowne ;****
OdpowiedzUsuńszkoda, że kolacja nie wypaliła ale dobrze, że Nathowi nic się nie stało ;D
świetny ;*
OdpowiedzUsuńdobrze, że z Nathanem wszystko okej :)
Oh odetchnęłąm z ulgą,że z Nathem wszystko Ok czekam na nexta jednym słowem rozdział zajebisty
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie
http://icantbelieveihadtosee.blogspot.com