niedziela, 26 lutego 2012

Rozdział 6

Annabeth przyjechała po nas ok. 8:30. Od razu wsiedliśmy do samochodu. Wiedziałam, że w domu czeka mnie rozmowa z Michelle i Maxem. W drzwiach stała moja kuzynka, która nie przypominała siebie: włosy w nieładzie, a pod oczami cienie. Zabrała mnie do sypialni, którą dzieli z Maxem, a Nathan i Max zostali w salonie. Michelle od razu zaczęła rozmowę:
- Nie mogłaś zdzwonić albo napisać sms'a. Od zmysłów odchodziłam, a ty siedziałaś u Nathana!
- Przepraszam, zupełnie mi z głowy wyleciało.
- Co się zdarza coraz częściej...
- Następnym razem będę pamiętać. Obiecuję.
- Ja mam nadzieję...
- Przepraszam jeszcze raz.
- Ok. Zapomnijmy o tej sprawie. Ale żeby mi się to więcej nie powtórzyło. Zrozumiano?
- Oczywiście.
- Jesteście głodni?
- Nawet bardzo. Annabeth przyjechała praktycznie po naszej pobudce, więc nie mieliśmy szansy zjeść śniadania.
Postanowiłam nic nie mówić Michelle o tej dziwnej sytuacji w mieszkaniu Natha z udziałem Chrisa. Zrobiłaby tylko jeszcze większe zamieszanie, którego nie chciałam.
- W kuchni już wszystko jest gotowe. Zróbcie sobie tylko kawę.
- Dzięki. Kochan jesteś.
- Wiem o tym.
- I skromna też jesteś...
- Oj, weź mi już tak nie pochlebiaj. I tak nie zrobię wam tej kawy :P
Kiedy weszłyśmy do kuchni, postanowiłam poruszyć sprawę związku z Nathanem.
- Michelle?
- Tak?
- Byłabyś zła gdybym chodziła z Nathem?
- Jeśli mam mówić szczerze to nie, ale nie wiem co powie na to Max. Gdyby wam nie wyszło to mogłoby to się odbić na zespole... A dlaczego pytasz?
- No bo...
- Ja i Thalia jesteśmy razem - w tej właśnie chwili do kuchni wszedł Nathan
- Poważnie???
- Tak... - odpowiedzieliśmy razem
- Skoro wam jest ze sobą dobrze, to nie będę stawać wam na drodze... Nathan mogłabym zamienić z tobą słówko na osobności.
- Jasne. Już idę.

**************** Perspektywa Nathana **********************
Przed rozmową z Mich, odbyłem bardzo poważną rozmowę z Maxem.
- Młody, co ty mi za szopki tutaj odstawiasz?! Najpierw ją w sobie rozkochujesz, a potem zabierasz do siebie i żadne z was nie raczy dać żadnego znaku życia!
- Weź się tak nie wściekaj! Byliśmy zajęci...
- Czym???
- Sobą...
- Jak to: SOBĄ?!
- Normalnie. Ja i Thalia jesteśmy razem.
- Gratulacje!!! Ale jeżeli się dowiem, że ją skrzywdziłeś to nie ręczę za siebie!
- Spokojnie. Thalia jest inna. Jest ciepła, ale też zamknięta w sobie. Jest jak zagadka warta rozwiązania...
- Masz rację. Sam jeszcze jej dokładnie nie znam...
- Dobra, spadam na dół. Idziesz ze mną?
- Po co? Żeby patrzeć jak wymieniasz się zarazkami i Thalią?
- Nie... Na śniadanie.
- To już zupełnie inna sprawa...
- To idziesz czy nie?
- Idę, zaraz zejdę.
Zszedłem na dół i usłyszałem, jak Thalia rozmawia z Mich o naszym związku (jeżeli tak można nazwać bycie parą przez jeden dzień). Kiedy dziewczyna chciała o nas powiedzieć, postanowiłem wtrącić się w tym momencie. Na szczęście Michelle cieszyła się z naszego szczęścia, ale chciała ze mną porozmawiać. Poszliśmy do salonu.
- To o czym chciałaś ze mną pogadać?
- Nathan, czy Thalia mówiła ci o swoim byłym chłopaku?
- Tak...
- Więc wiesz jak to się skończyło, kiedy zbyt wcześnie zaczęła się z nim spotykać?
- Tak, wiem...
- Mam nadzieję, że z wami tak nie będzie. Ale jeżeli się dowiem, że ją skrzywdziłeś, będziesz miał do czynienia ze mną i Maxem. Rozumiesz?
- Jasne, że rozumiem. Obiecałem jej, że jej nie skrzywdzę, więc tego nie zrobię.
- Mam taką nadzieję...
- Powiem ci coś: Thalia jest ciepła, ale też zamknięta w sobie. Jest jak zagadka warta rozwiązania... to samo powiedziałem Maxowi i zdanie nie zmienię.
- To dobrze... Wróćmy do kuchni. Pewnie jesteś głodny. Podobno Annaneth przyjechała po waszej pobudce i nie zdążyliście zjeść śniadania.
- Tak to prawda...
Nie powiedziałem Mich o Chrisie, skoro nie dowiedziała się o tym od Thalii. Ciekawe czemu ona to przed nią ukrywa. Przecież Michelle jest jej najbliższą rodziną...

3 komentarze: