środa, 29 lutego 2012

Rozdział 8

- Annabeth, co się stało?
- Zdaje mi się, że Tom mnie zdradza...
- A masz jakieś dowody?
- Zawsze kiedy ktoś do niego dzwoni, wychodzi z pokoju...
- Może szykuje dla ciebie niespodziankę. Kto to wie...
- Myślisz?
- No pewnie. Wiem jedno: kiedy Tom jest w związku z jakąś dziewczyną, na której mu zależy to zrobi wszystko, żeby była z nim szczęśliwa.
- Mam nadzieję, że się nie mylisz.
W tej samej chwili do dziewczyny zadzwonił Tom:
- Cześć kochanie! Co tam u ciebie? - usłyszałam, gdyż rozmowa była na głośnomówiący
- Wszystko w porządku. Stęskniłam się za tobą. Kidy wracasz?
- Skoro o to pytasz, to powinniśmy być już jutro... Mamy z chłopakami dla was niespodziankę. W sensie ja, młody i Jay. Bądźcie gotowe na 19:00, ok? Przyjedzie po was samochód, który zawieze was na miejsce. Michelle i Nereesha powiedzą wam wszystko dokładnie...
- Czyli wiedzą o tym wszyscy z wyjątkiem nas? - wtrąciłam się do rozmowy
- Thalia? Nathan się za tobą stęsknił. Cały czas o tobie mówi... Wytrzymać się z nim nie da...
- To ciekawe czemu nie zadzwonił?
- Ponieważ planował ze mną i Jayem niespodziankę...
- Ale to nie zmienia faktu, że jestem na niego obrażona. Możesz mu to przekazać.
- Ok, przekażę mu. Muszę już lecieć, bo mamy ostatni koncert. Zobaczymy się niedługo. Kocham cię!
- Ja ciebie też! - tym razem to była Annabeth
Kiedy przyszła Bianca, wszystko jej opowiedziałyśmy o wszytskim. Nie pozostało man nic jak czekać do jutra...

Środa...
Nie mogłam doczekać się wieczora. Chodziłam spięta po całym domu, rozmyślając co oni mogli dla nas przygotować. W końcu nadszedł czas przygotowań... Ustaliłyśmy kolejkę: najpierw miała iść Annabeth, potem Bianca, a na końću ja. "No cóż, jakoś to przeżyję". Michelle z Nereeshą się postarały o wszystko, czyli sukienki, dodatki no i makijaż. Suknia Annabeth była czarna jak heban i podkerślała wszystkie jej krągłości. Cała kreacja była upstrzona złotymi piegami. Do tego dostała czarne szpilki.Włosy mojej przyjaciółki zostały upięte wysoko, co miało odsłonić jej piękne brwi. Na powieki miała nałożone blade złoto, a na rzęsy czerń, która miała je wydłużyć. Na ustach było widać ślad błyszczyku. Sukienka Bianci była delikatna, w sam raz jak dla niej. Niebiesko-zielona, której spódnica wyglądała jakby została uszyta z samych pawich piór, a gorset był bez ramiączek. Nereesha spryskała ją perfumami o różano-cytrusowym zapachu, a na policzkach była odrobina różu. Jej włosy były bardzo długo prostowane, aż ułożyły się idealnie wokół głowy. Moja sukienka była prosta z mlecznobiałego materiału z marszczeniami w talii i dekoltem w kształcie litery V. Do tego dostałam od Michelle delikatne sandały i naszyjnik z zawieszką w kształcie motyla. Nereesha czesała moje włosy pół godziny, żeby otrzymać miękkie fale, które przykryły moje ramiona. Na moich ustach widać było ślad różowej szminki.
Kiedy się wszystkie zobaczyłyśmy to dech nam zaparło... Michelle i Nereesha przybiły tylko piątki i uśmiechnęły się porozumiewawczo.
Samochód przyjechał po nas o 19:00, tak jak mówili chłopcy. Wsiadłyśmy do auta i wyruszyłyśmy w drogę. Kiedy dotarłyśmy na miejsce, zobaczyłyśmy 3 stoliki ustawione nad jeziorem. To miejsce było przepiękne... Każdy stolik był podpisany. Mój i Natha był na środku, Annabeth i Toma z lewej, a Bianci i Jaya z prawej. Widać było, że chłopcy się postarali nad przygotowaniem. Po 5 min. oczekiwania na nich raczyli przyjść. To znaczy... Przyjść raczyli tylko Jay i Tom. Od razu podeszłam do Jaya.
- Jay, gdzie jest Nath?
- Powiedział nam, że musi jeszcze coś załatwić. Ale co to nie powiedział...
- A nie powiedział za ile przyjdzie?
- Powiedział, że za 10 min.
- Dzięki.
Czekałam na Natha. Minęło 10 min. i nie przychodził. Postanowiłam do niego zadzwonić, ale nikt nie odbierał. Nagle zadzwonił mój telefon, lecz nie był to Nathan. To był lekarz ze szpitala. Zdziwiłam się tym telefonem.
- Halo?
- Dobry wieczór. Czy mógłbym prosić do telefonu Thalię Keegan?
- Przy telefonie. Co się stało?
- Czy zna pani Nathana Sykesa?
- Tak, to mój chłopak. Mogę się w końcu dowiedzieć co się stało?!
- Proszę się nie denerwować. Pani chłopak jest u nas na oddziale...
- Jak to?!
- Został prawdobodobnie napadnięty przez jakiegoś mężczyznę...
"No pięknie!". W takim momencie. Załamałam się, ale wróciłam do rozmowy z doktorem.
- Czy mogłabym go teraz odwiedzić?
- Ależ oczywiście. Pani chłopak nas poprosił o zadzwonienie właśnie do pani. Za ile pani będzie?
- Najpóźniej za 15 min.
- Dobrze. Więc czekamy na panią. Do zobaczenia.
- Do widzenia.

******************  Perspektywa Annabeth ************************
Do Thali ktoś zadzwonił. Po minucie rozmowy moja przyjaciółka była blada. Gdy skończyła rozmowę, postanowiłam się zapytać o co chodzi.
- Thalia, co się stało?
- Nathan... On... Leży w szpitalu... - powiedziała przez płacz
- Co mu jest?
- Został pobity przez jakiegoś mężczyznę. Muszę tam jechać.
- Pojedziemy z tobą! - wtrącił się Tom
- Nie trzeba. Zosatńcie i kontynuujcie swoje kolacje. Nie martwcie się...
- Ale jak mamy się nie martwić?! Jedziemy i tyle! - tym razem to był Jay
- Ale...
- Nie ma żadnego ale. Jedziemy! Właźcie do samochodu! - zarządziła Bianca

Chciałabym podziękować: Heli, Marci, belli i wariatce za pomysł z bójką. Nie do końća jestem z niego zadowolona, ale cóż... Zachęcam do komentowania.

8 komentarzy:

  1. dziękujejszyn za podziękowania xd rozdział wyszłejszyn zajebisty! ;***

    OdpowiedzUsuń
  2. super gabi
    czekam na nastepny
    pisz go szybko
    dzieki i nmzc
    :P
    :D
    :*
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. suuuuuper! :D

    pisz szybko następny ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. jaaaki wspaniały! Masz niesamowity talent *____* czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja i talent?! ten rozdział pozostawię bez komentarza...

      Usuń
  5. Super ;D i owszem masz talent! Biedny Nath ale wyjdzie z tego? ;D

    OdpowiedzUsuń